a ty losie...
Wiatr rozproszył wieczorne promienie
echo błąkało się zagubione
zostawiając nutki radości na bezdrożach
Mgła tuliła nienazwane.
Nieprzetartym szlakiem wędrowałam,
gubiąc po drodze złudzenia.
W mroku nawet wiara się chwiała
choć do przodu prowadziła nadzieja.
Teraz ona także odeszła.
Rozproszył się błękit w przestworzach.
Chłód bezlitośnie zmroził krew w żyłach.
Coraz bardziej ciążyło milczenie.
Już nie ujrzę odbicia w twych oczach.
Nie zabrzmią słowa wytęsknione.
Weź więc Boże niepotrzebne mi serce.
A ty losie zdmuchnij świecę...
anias
|