Ballada o duchu Błazna
Mrok nieprzebyty skrywa się za mgłą
w ponurym milczeniu wytrwały,
wśród cichych krużganków wiatrem szarpany
przemyka się duch zuchwały.
Błaźnie szalony, istoto piekieł,
przeklęło niebo dzień twych narodzin.
Pokuta twoja w murach z kamienia
trwać będzie po kres godzin!
Snuje się trefniś, w okna zagląda,
w nocnych ciemnościach dreszczem przeszywa
jego obecność, choć niewidoczna,
ze wszystkich miar jest prawdziwa.
Błąka się duch po zimnym podworcu,
przenika kamień chropawy,
gnany psim wyciem pod okiem gwiazd,
kryje się w cień szarawy.
Zhańbił za życia niewiastę cną,
małżonkę pana swojego.
Srogo ukarał pan zbrodnię tą -
śmierć pochwyciła złego.
Biada, ach, biada po wsze czasy
pokuta twa będzie trwała.
Ulżyć w cierpieniu mogłaby
dziewka, co by pokochała.
Strzeżcie mężowie swoich żon,
bo, by się zły los odwrócił,
błazen wytrwale szuka
tej, co spokój mu przywróci.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.
rudaraija
|