Bóstwo niechciane

Zamykasz snom powieki, nie czekając na pragnienie u stóp.
Czym głowę opierasz w zwątpieniu.
Zatańcz o mnie słowom, dotrzymaj pamięci w oczach.
W rzęsach uplotę Tobie obraz, którym
nasycisz niechciany dzień
Przyrzekam, że obłęd nie przerwie mostów,
sarkofag nie porwie mej duszy, myśli, głosu.

Pozostanę, byś ze mnie mogła zedrzeć zakrzepłe obietnice,
odsłonić rany dawno zapomniane,zasklepione szeptem.
Jesteś niewymówionym dźwiękiem,
szkoda tracić, nie poczuwać, nie częstować samotnością,
skrywać.

Byłaś śpiewem jezior, taflą spokojnej ciszy.
Pokrzepieniem, choć zrodziliśmy śmierć,
patrząc w jej wychudzone żałością oczy.

Pamiętam, nie cierpieniem pisałem swój sen w niebycie,
nie zaciskałem w rozpacz pustki w dłoniach,
nie upadłem.

Uniosłaś mnie
ponad odmęty tego świata skruszone bólem.
Ponad granie purpurowe,
atramentowe chmury,
nieboskłon martwy.

Bym go ożywił,
nie bacząc, że świat to szaleństwo,
że ciemność już dawno skradła życie,
miłość - tchu serce.

Jestem tylko bogiem,
którego wygnano z raju,
wypędzono, bo pełen był winny zrozumienia.

Jestem tylko rajem,
w którym zabrakło boga,
a dwoje drzew życia opadło trapionych marazmem.

Kuszeniem, zarysowałaś moje usta.
Skuszony, wypiłem tajemnice, zaznając jutra.
Śmierć mnie skradła, nim narodziny były częścią istnienia.
Kim byłaś Ty, którą dziś nazwę Weną?


J_T

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2014-11-22 23:12
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < J_T > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się