| Klaunwłożyłem maskę 
schowałem twarz
 nie mogłem już patrzeć w lustro
 stłukłem je
 zebrałem ostatnie okruchy
 spakowałem w lnianą chustę
 wrzuciłem tobołek do dołka
 zasypałem ziemią
 przydeptałem bosymi stopami
 by poczuć ostanie ciepło
 
 odwróciłem się
 pobiegłem przed siebie
 nie oglądałem się w stronę słońca
 wyciągnąłem ręce na boki
 skoczyłem w przepaść
 szybowałem między skałami
 ocierałem o ich ranty
 poraniłem dłonie
 krwawiły
 
 zanurzyłem je w strumieniu westchnień
 krew płynęła strużkami w dół
 tworzyła wiry purpury
 patrzyłem jak martwy stwór
 odarty z ludzkiej natury
 
 założyłem maskę na twarz
 wykrzywioną w uśmiechu dla świata
 serce skryłem pod taflą lodu
 by nigdy więcej go nie słuchać
 
 
  Matador  |