Lew

przybył zdjął książki dmuchnął
w tancerzy złote litery tuż nad nimi

wygnali go ludzie
ale wrócił

zeskoczył i wlazł
na gablotkę ojca na księgi
na kolumny dźwigające strony

zeskoczył i wślizgnął
się pod słońce o długich promieniach
między kredens a etażerkę do tego
rowu wysłanego pogniecionymi kartami

odsuwał tancerzy powoli
ojciec grzmiał ale kroku nie zrobił

przybył wkroczył na fotel
z którego wysypywały się każdego ranka
gromady lśniących żołnierzy

teraz ten szałas na środku salonu
wsparty przez potężne konary
z wieżyczką z bali grubych jak ten filar
(wspinają się szeregiem aż pod sam strop!)

przybył po regale z uniesionym pazurem przeszedł
położył się przy największym z ognisk


Pablo

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2015-09-21 12:14
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Pablo > < wiersze >
Pablo | 2015-09-21 12:33 |
:) dziękuję za opinię, pozytywną. :)
AngelEole | 2015-09-21 12:25 |
:-)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się