Chcę śpiewać o stopach wiersza
Niech w jamby, trocheje, amfibrachy,
Rozleje się dusza moja na wyżyny,
Krakowsko-częstochowskiej jury,
Niech wzleci nad klasztor Jasnej Góry,
Zanim opadnie na Mazowsza Niziny,
Zanim przepłoszy warszawskie sejmowe postrachy.
Niech anapesty i daktyle,
polecą w Tatry i Sudety,
Osiągną Bieszczad i Gór Sowich grzbiety,
Nim nad Pieninami duszę swą pochylę.
Niechaj trójsylabowym rymem,
Z południa aż na północ spadną.
Rzymem się zachwycą i obrzydzą Rzymem,
I aż do samego dna Bałtyku opadną.
I aż do niemieckiego popłyną Uznamu.
I w kraju niewrogich wrogów sprzedadzą się z kramu.
Niech peonu trzeciego Wielkopolska posłucha,
I niechaj nad nim boleśnie zapłacze,
niechaj poezji śmierć jemu wykraczę,
Ta która zawsze miała potężnego ducha.
Niech płacz jej usłyszą we Śląska stolicy,
Jej płacz nad poezją niech słyszą krajanie
moi i przybysze w uniwerku murach.
Niech wołają nad morzem i wołają w górach,
I niech niziny słyszą ich wołanie.
,,Non omnis moriar'' krzyczy bruk ulicy.
I trzeba na tym skończyć,
choć to bolesne skończenie,
jamby się walą, walą się trocheje,
Stopy wiersza poranione czas uciąć, zakończyć.
Tadeusz_Gustaw
|