Wolność
Galopował przez prerię mustang, dziki, gniady.
Pełnokrwisty to ogier, pan prerii jedyny.
Pędząc przez stepy, pełne bujnej, młodej trawy.
Był wolnym. Nieuległym, wielkiej łąki synem.
Raz zwalniając do kłusa, raz cwałując w pędzie.
Pokonywał samotnie, wielkie, dzikie prerie.
Tak galopując, nagle ujrzał pośród trawy.
Coś, co zwierzęcy instynkt, uniosło do wrzawy.
W oddali też galopem, ku niemu zmierzała.
Piękna klacz, biała, żwawa, szybka niczym strzała.
Ogier stanął. I parsknął.
Młoda krew zawrzała.
Zarżał. Donośnym głosem, wabiąc ją ku sobie.
Po chwili, już w kierunku klaczy galopował.
Klacz stając nagle, rżeniem swym odpowiedziała.
Tak do cwału przez prerie, też go zapraszała.
Oni ostatni wolni, którzy pozostali.
Wspólną więzią wolności, razem cwałowali.
Galopem wśród łąk dzikich, prerię przemierzała.
Ostatnia z wszystkich wolna, ta mustangów para.
Gerard_Karwowski
|