Nieszczelność pewnej wizji
wieczór przychodzi
do znudzenia przez okno
niepewna czy dłonie
nie zadrżą od lęku
przed świtem
kieliszek przechylam
za zdrowie i chorobę
tysiąc zmyślonych powodów
dla zabicia rzeczywistości
deską
codzienne pęknięcia
bliżej rozpadu
lustra
z pajęczym odpryskiem
dają odbicia
resztek obcego ja
jak zatrzymać pękanie
dostrzec spójność
w szarpaninie
dziwnych spojrzeń
rozłam pewności
już nie takie słodkie
twoje zatracenie dniem
stłumiony jęk milczenia
z każdego kąta pokoju
rozbrzmiewa krzykiem
ziza
|