Historia odciętego języka
Spadły zasłony skrupulatnie zakładane
Przez lata, spadły z hukiem milczenia,
Nagle nic, pocałunek, nic.
W szczęce dnia wyrósł kieł
O ostrzu brzytwy,
Chciała powiedzieć swoją rację,
Język ucięty na amen.
Czy już ma spisywać testament?
Zabija ją depresja, zabija ją depresja,
Choć to jeszcze nie nadeszła recesja,
Ale bez języka jest się niemową.
Pokiwała jedynie głową
Przecząco na rzeczywistość bez zasłon,
Nagle nic, upadek, nic.
kwaśna
|