Po spirali życia do punktu zero
Kolejny pierścień spiralny za mną,
jakbym obudziła się z letargu.
Nowe osoby przy mnie a przecież
wciąż te same.
Zamykam oczy ,widzę błąkający się
cień wczorajszego dnia.
To tylko wspomnienie,
czaruje i mami jak piękno
zachodzącego słońca.
Dzisiaj kierując się
ku kolejnym wyzwaniom,
natrafiam na rozterkę.
Tak wiele jeszcze do przebycia,
oplatam księżyc pajęczyną
by po drodze nie świecić jego
odbitym blaskiem.
Kieruję się prosto w stronę słońca,
im bliżej jestem punktu zero,
tym większe ciśnienie odczuwam,
tym więcej bliskich mi osób poznaję,
jakby nagle zjawili się u mego boku,
by mi towarzyszyć w drodze
do miejsca gdzie zatrzymuje się czas,
gdzie silniki wchodzą
w stan połowicznego uspokojenia.
Tam zostanie nas tylko garstka
a ciśnienie spowoduje, że staniemy się
prawie niewidzialni.
Struktura naszej materialnej powłoki
ulegnie przemianie
a diamentowe dusze przecisną się
przez punkt zero bez wysiłku,
jak przez ucho igielne,
by następnie ulec rozproszeniu.
W tym momencie wszystko
zacznie się kręcić od nowa .
25 styczeń 2017
Lorena
|