Czas pojednania
Od wieków nam towarzyszy,
bez spoczynku, wytchnienia.
Nawet w umyśle spokojnym,
wicher jej czasem grom przypędzi.
Bez niej w człowieku pustka,
tu na ziemi nie damy rady.
Coś jak mięso żywe,
co samo wskakuje do patelni.
Wielkim być jest łatwo
spełnić pragnienia i miłość,
jednak trudno się uniżyć
spotkać ze złem twarzą w twarz.
Gdy już pioruny i wiatry ogniste,
na ziemi poczynią rany.
Krew ze strupów wulkanicznych,
rozsądzi wszystkie spory.
Ciepła krew złotego serca,
co skrywa pod pozorem.
Nic więcej nie trzeba,
jak tylko prawdę pokazać.
Wydarzenia za nami,
koniec opery się zbliża.
Wielcy gaszą pochodnie,
mali rozpalają świece.
|