do bramy i z powrotem


czyli- Markowi wierszem

kiedy noc duszna zaciska się nade mną
otwieram szeroko drzwi na taras na ogród,
skąd rześka słowicza pieśń
wpływając do alkowy
rozlużnia ściśnięte na sercu
strachu niedokończenia dłonie;

kiedy pod oczy nadbiega
wizja przypadku nieszczęśliwego
spadającego nad jedno z moich dzieł
rozpościeram ramiona
parasolem obrony
nad nimi wszystkimi,
dopada mnie wszelako strach
o splątane przęsła;

kiedy przybiega z kroplami potu
lipcowy ranek wrzący bezchmurny
i z twoim myśli tokiem
siada ze mną przy kawie wspomnienie
namacalności przejścia
przez te niewidzialne wrota
o których piszesz
i ciśnie myśli w bieg nowy
- jak dobrze że nie stoimy
przy nich zbyt długo
- obłęd kołowania miażdżący
przerwać co może
-czy rzucić się biegiem
w przeciwną stronę


STEWCIA

Średnia ocena: 9
Kategoria: Przyjaźń Data dodania 2006-07-05 19:30
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < STEWCIA > < wiersze >
(OLA) | 2006-07-11 13:35 |
tak mowia ze rankiem zawsze dusza uchodzi...aby swit nie spojrzal smierci w oczy...
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się