Margareta

Tak blisko do źródła, do brzozy, leszczyny
Wchodzę w te cuda ścieżką ulepioną z myśli
W niebieskiej koszuli leżę na szpitalnej sali
Cienka życia nić

Noc nie jest nocą – dzień przestał być dniem
Znaleźć zioła, które uleczą to, co boli
Życie… jego blask bardzo miły
Ma formę i kształt, i tak dużo lśniących punkcików

Odrzucić kołdrę, dźwignąć się, stanąć na nogi
Wyciągnąć dłoń, zerwać dojrzałą malinę
Uśmiechać się do gołębi na drzewie
Zobaczyć jaskółkę w gnieździe
Pogłaskać kota i psa

Świat widzialny i namacalny
Wchodzę, tańczę, śpiewam, myję się, jem
To wszystko runie… nie, to niemożliwe
Boże… we wszystkim cień

Czeka dom – przy nim kasztan kwitnie
To wszystko jest prawdziwe
Ja do niego wejdę, spędzę dużo życia

Stłumiony dźwięk, za oknem świerszcz
Zasłuchana w rytm lżej oddycham
Być…
W oczach wiatr… to nic – poradzę sobie


Irena

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2018-03-16 18:44
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Irena > < wiersze >
Ziela | 2018-03-17 14:00 |
Mądrze i obrazowo. ( Forma wyznania.)
Ja2 | 2018-03-16 19:21 |
Droga Ireno, siły! Jeszcze chwila i wiosna.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się