Dekompozycja Ciemności
Miękką otchłań ścielą
purpurowe pióra, konstrukcja
oparta na spawających się
fraktalach, jakby murach sądów
a posteriori i a priori
Schodzę do piwnicy, chociaż
boję się ciemności
Whisky z kranówą smakuje okropnie
Słyszę jak wyobraźnia śpiew
czarta z anielskim głosem
splata namiętnie
molekularnym kłosem
zaplata mi warkocze myśli, a te
zaczęły warczeć,
chociaż mogę się mylić
Nieokrzesane maltańczyki
też przecież tu mieszkają.
Odważnie schodzę w odmęty po wodę,
wierząc, że warto mieć w życiu po wody.
Ktoś właśnie szarpnął za klamkę,
jakiś szczur w kącie piszczy
Odwrotnością medytacji
szczyci się gonitwa myśli
- To tylko piwnica. Opanuj się, Wiki!
Kto to powiedział? To te maltańczyki?
Godzina duchów wybiła, chwytam się poręczy.
Czy ktoś za mnie zaręczy, że to te same drzwi
którymi przechodził niejaki Jim Morrison?
Zig
|