plaża
odcieniami czerwieni
pękło niebo
zachodzącego słońca
odchodzącego dnia
podmuchem niesiony szept
miłości okruch
w pustce bezkresnej przestrzeni
za falą, kolejna uderza
o brzeg
niczym lament
mewy krzyk rozdziera ciszę
zatykam uszy
chcę uciec
niczym do skały przypięty
łańcuchem rdzą przeżartym
nie mogę się ruszyć
trwam w więzieniu duszy
zapada zmrok
niebo gasi swój ognisty blask
tylko szum fal
i piasek
przesypujący się przez palce
AG
|