Marzenie poetyckie
Gdybym go spotkał…to cóż?
To niemożliwe, oczywiście!,
Lecz jeśli marzyć mam już
Spadałyby wtedy jesienne liście
A ja szedłbym ruchliwą ulicą Kościuszki.
I choć już jesień przecie
Słońce grzałoby mocno. On szedłby
Z przeciwka, lekko zawiany….sami wiecie…
Przystanąłbym wtedy, onieśmielony,
I usta przygryzł nerwowo,
Spojrzałbym we wszystkie strony
I lekko skinął mu głową.
I zamiast zwykłego „Władku”
Do pijanego geniuszem
Powiedziałbym „Proszę pana…”
Z szacunkiem machnąłbym kapeluszem….
A on (być może) zaprosiłby mnie
(Choć wiedziałby, że do pięt mu nie dorastam)
Na wódkę do jakiejś knajpy
Gdzieś w centrum miasta…..
Władysławowi Broniewskiemu
PiaskowyDziadeq
|