Bezsenność
Nie mogę zasnąć,
Choć jestem senny.
Powieki się same zamykają,
Lecz wiem, że nie podołam.
Czerń nocy coraz bardziej gęstnieje,
Zżera wszelkie błyski w ciemności.
Stoję nad łóżkiem jak głupiec,
Liczę na choćby lekkie ukojenie.
Patrzę przed siebie,
Myślami grzebię wewnątrz umysłu.
Sen nie przychodzi,
Piaskiem nie ulecza oczu ciężaru,
Nie prowadzi w jedwabnym powiewie ciała,
Nie ucisza pogwałconego problemami umysłu.
Tylko szepce na ucho delikatne słowa,
Wzbudza utęsknienie do chwilowej radości.
Zamykam oczy, a potem otwieram,
Sen coraz nachalniej droczy się ze mną.
Nic nie zapowiada końca wygłupów,
Siadam nie pewien niczego.
Delikatnie pocieram twarz rękami,
Biorę dwa głębsze oddechy.
Byle do piątej dotrwać,
Dam radę!
Doglądam po ciemku zegarka…
Jeszcze cztery godziny…
Pein
|