Siódme piekło mej psychiki

Siedzę w kącie gdzieś skulony, tonę w samotności.
Ból przeszywa moje ciało, nuda łamie kości.
Mózg przestaje już pracować, serce bije wolniej.
Moje Ego ze mną walczy jak na jakiejś wojnie.
Moje wizje psycha chora klei dziwne myśli.
Boje sobie wyobrazić co się dzisiaj przyśni.
Psycha gryzie, ból dotyka, serce pękło w pół,
Chyba wstanę, przypierdzielę głową mocno w mur.
Myślę ciągle, wiem że jesteś, ale gdzieś daleko.
Do Ciebie dziś pojadę, polecę, popłynę marzeń rzeką.
Podskoczymy, polecimy, o niebo zahaczymy...
Gdzieś w mej pięknej wyobraźni koło zatoczymy...
Piwo piję, wódki nie chcę, wino głowa boli.
I tak mi się we łbie już ciężko tam pierdoli.
Komunikat mi wyskoczył psycha error sześć,
Chyba trzeba się gdzieś wybrać, chyba trzeba zjeść.
Widzę knajpa chińczyk buda, psa na ostro wpieprzę,
O ja kurwa nie mam kasy, zapłacę ci wierszem.
Rymu nie ma no i dupa, psycha odpierdala,
Szybkie buty, płot dwa murki, siema chińczyk, nara.
Najedzony i napity odzyskuję siły.
Nie chcę żeby znowu te demony mną się dziś bawiły...
Nie mam AIDSa, nie mam kiły, nie mam też rzerzączki.
Do tej pory moją żoną były obie rączki.
Nie krzyczały, nie stękały i nie marudziły.
Były dobre, były szybkie, ale się znudziły.
Szukam żony, szukam dupy, szukam Ciebie skarbie.
Jestem mocno przekonany że Cię kiedyś znajdę.
Jestem silny, jestem mocny, jestem też zaparty.
Mimo że przez całe życie moje z Diabłem grałem w karty.
Przejebałem z nim w pokera duszę moją wieczność.
Moje życie się zmieniło w pierdolone piekło.
Diable wypuść, zostaw nie chcę więcej ognia.
Moje serce to już tylko pieprzona pochodnia.
Wyszedłem z piekła, on wypuścił, wygrałem w pokera.
I co z tego jak znów w samotności gdzieś się poniewieram.
Chodzę szukam, kurwa nie wiem gdzie jest moje szczęście.
Może moje życie znów zostało przez Boga przeklęte.
Może ja nie zasługuję na szczęścia kropelkę.
Boże jeśli mnie tam słuchasz, prowadź mnie za rękę.
Nie usłyszał, mnie zostawił, opuszczone ręce.
Idę prosto, ciągle ciemno usypiam w alejce.
Rano wstaję, ciągle ciemno, kurwa co się dzieje.
Czy to może się ta dziwka śmierć mi w oczy śmieje?
Może idzie kroczy za mną i próbuje dorwać.
Trzeba biec, trza uciekać, trza się gdzieś tam schować...
Ale gdzie morze wszędzie kurwa tylko woda.
Znów psychika się przełącza, przerzuciła wizje.
Czuję się jak w jakimś filmie, w pieprzonej telewizji.
Siedzę sobie, tratwa stara, bardzo wolno płynie.
W rękach lampa złota, głaszczę, witaj Alladynie.
Mam życzenia trzy dla Ciebie, tylko szybko mów.
Fleszbek kurwa coś zabłysło, psycha skacze znów.
Na pustyni, gdzieś na drzewie siedzę całkiem nagi.
Wszystko boli, wszystko szczypie, w rękach trzymam flagę.
Idę piaskiem, idę słońce, flagę ciągnę w dłoni.
Czemu całe moje życie tak się dziś pierdoli.
Widzę wodę, widzę palmy, to fatamorgana.
o żesz kurwa, nie wytrzymam. Padam na kolana.
Leżę chwilę, piasek w zębach język mam już suchy,
nagle z gleby mnie podnoszą pustynne kocmołuchy.
To Taliby, o ja pieprze, ale tu trafiłem.
Nagle czuję mocny zastrzyk dostałem gdzieś w szyje.
Oczy zamkłem, widzę dalej, kolory niebieski.
Widzę trupy, widzę dzieci, widzę małe pieski.
Widzę kotki, czuję ból, o żesz kurwa za co?
To mi talib na pobudkę przypierdolił tacą.
Wiszę sobie gdzieś przy ścianie, przed twarzą trzy szyny.
Chłopakowi z celi obok talib upieprza kończyny.
Znowu błysk, znowu hałas, czy to strzał z karabina?
W sumie chciał bym, ale to jest psychy mojej wina.
Budzę się, jesteś obok... Leżę obok Ciebie.
Patrzę cały we krwi jestem, o ja kurwa jebie...
Ja już miałem taką wizję, gdzieś za małolata.
Piersi wiszą Ci na boki, to otwarta klata.
Żebra sterczą, krew się sączy, serce jeszcze bije.
Chcę spierdolić, muszę uciec, ręce szybko myje.
Wybiegam z mieszkania, to klatka schodowa.
Długie schody kręta poręcz, droga kolorowa.
Biegnę szybko, liczę schody, dwieście, trzysta, pięćset...
A po środku przecież winda, ja mam kurwa szczęście.
Wsiadam, włażę gdzieś na piętrze, parter mocno wciskam.
Winda rusza wyjebało jak wystrzał pociskiem.
Lecę długo nagle parter winda robi STOP.
Tak niepewnie z niej wyłażę, robię pierwszy krok.
To ulica zero ruchu, noc jest w mieście ciągle.
Idę szybko gdzieś tam prosto i dostaję w mordę.
To psychika znów przerzuca mnie na inny kanał.
Moja pompka przeszła chyba ze sto razy zawał.
Moja dusza już wygasła, Anioł Stróż spierdolił,
Znów czuję się tak samotny, a to bardzo boli.
Jestem już nowy level, nowy poziom w grze.
Tylko gdzie ja kurwa jestem, któż to kurwa wie.
Widzę wąskie korytarze, jakiś chłód przeszywa,
To labirynt mojej bani, ktoś mnie z kąś tam wzywa.
Krzyczy głośno, a ja biegnę, za głosem tym zmierzam,
Nagle brama wielka czarna pisze na niej sezam.
Gdzieś pamiętam hasło podać z jakiejś kurwa bajki.
Pokaż dupę, pokaż cyce, zciągnij kurwo majtki?
To nie hasła, to potrzeba hasło było inne.
Nagle krzyczę głośno: Sezamie otwórz się...
Brama jedzie gdzieś do góry, wielka sala za nią,
a na środku na fotelu siedzi piękny Anioł.
Anioł piękny mówi do mnie: opanuj się człowieku...
Bo jak można mieć depresję w tak młodym wieku.
I przytula mnie do piersi, przytula do cyca.
I mi znowu znika obraz, pierdolła matryca.
Taka wizja piękna, psychika mi zepsuła.
Moja banio, proszę ciebie, nie wal ze mną w chuja.
Płaczę mocno, płaczę strasznie, łzy lecą z oczęta,
dla Wojtusia z Popielnika, bajka rozpoczęta....


maniek9008

Średnia ocena: 10
Kategoria: Śmierć Data dodania 2013-02-04 13:22
Komentarz autora: To nie fikcja, udało mi się opisać jeden z moich snów...
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < maniek9008 > < wiersze >
Michal76 | 2013-02-08 14:41 |
Przepełniony bardzo brutalnymi, dosadnymi obrazami... male kto powiedział, że należy pisać tylko o kwiatkach i motylach? PLUS za odwagę i wykonanie.
Michal76 | 2013-02-08 14:41 |
*ale
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się