Dla ciebie już nie żyłam
Bo nie byłam butelką
Chociaż miałam szyjkę
To nie miałam dna
Nie rano, nie wieczór
Nie obiad, nie lunch
Dla ciebie butelka
Szyjka i dno
Ćwierć, pół czy wszystko
Szyjka i dno
Następna, następną
I papieros
Co robić bym żyła?
Jak powstać z grobu?
Czy dosięgnąć mam dna?
Bo szyjkę już mam
Przywitasz mnie na cmentarzu
Szczerbatym uśmiechem
Szczęśliwej butelki
Z etykietką.
Teraz czekam na kwaśny pocałunek
Marzenie dzieciństwa
Podbiegnę do ciebie
Ja ze szkła, ty ze szkła
Niebo pełne tęczy-
Rozbłysło nad nami
Butelkowana krew-
Leje się strumieniami